niedziela, 14 lipca 2019

Podziękowania

Z całego serca dziękujemy darczyńcom za wsparcie akcji ZŁOMBOL 2019 i przekazanie pieniędzy na potrzeby domów dziecka. Razem ze złombolowcami zebraliśmy podczas 13-tej edycji ponad milion złotych! Naszymi darczyńcami byli: Hotel Arkas, Europarts, Box88, Lellek Group, Paweł Iżykowski, Bassau, Piekarnia Helmut Kupka, Fizjomania, Fizjoterapia Robert Wróblewski, Usługi Plastyczno-Reklamowe RADZIEJ, Sentium, Lux-Car, Wintydż, Frytkarnia Opole. Dziękujemy!

Dziękujemy też wszystkim, którzy pomogli nam dopiąć celu i spełnić nasze marzenia. Szczególnie wdzięczni jesteśmy:
  • Tante Kornelii i Krysi wraz z rodzinami - za gorące przyjęcie;
  • Panu Jackowi Grzeszczakowi - za akumulator w dalekim Cardiff;
  • Pani Magdzie Graca – za firanki szyte nocą;
  • Panu Hubertowi Radziejowi – za naklejki dla darczyńców;
  • Piotrowi Graca - za wskazówki i doping na starcie;
  • rodzicom – za wsparcie;
  • wszystkim ludziom dobrego serca, których spotkaliśmy po drodze - za pomoc, uśmiech i dobre słowo!

Statystyki wyprawy Złombol 2019

Tradycyjne krótkie zestawienie najważniejszych danych wyprawy Złombol 2019:

Liczba uczestników: 7
Liczba odwiedzonych państw: 6
Czas trwania podróży: 15 dni
Pokonany dystans: 6592 km (ale mieliśmy mniejsze koła niż fabryczne, więc w rzeczywistości mniej km)
Ilość spalonego gazu LPG: 955 L
Ilość spalonej benzyny PB95: 301 L
Ilość zużytego oleju silnikowego: 8 L
Rodzaje awarii:
- uszkodzony akumulator (2 sztuki)
- uszkodzony synchronizator w skrzyni trzeciego biegu
- spory wyciek oleju z silnika
- uszkodzony hamulec ręczny

sobota, 13 lipca 2019

Dzień 15 - Nasz hajmat!

W nocy, ok. godz. 2:30, po pokonaniu ponad 900 km, z żalem, a jednocześnie z ulgą w sercu zgasiliśmy silnik naszej HippieNyss'ki w Izbicku. Nasza przygoda dobiegła końca. Jesteśmy jednak dumni, że mimo paru awarii i niespodzianek, których doświadczyliśmy na trasie, nasza HippieNyss'ka już piąty raz w historii Złombola dojechała do celu i dowiozła cały team szczęśliwie do domu!

piątek, 12 lipca 2019

Dzień 14 - Belgijskie czekoladki w Antwerpii

Około godz. 3:00 nad ranem dopłynęliśmy do Dunkierki. Po raz ostatni przedrzemaliśmy resztę nocy w nysce. Cali połamani dojechaliśmy do Antwerpii w Belgii. Miasto jest drugim największym miastem portowym w całej Europie! Ku naszemu zdziwieniu, po dwutygodniowym pobycie na wyspach, angielska pogoda po raz pierwszy dopadła nas dopiero na kontynencie. Deszcz nie odstraszył nas jednak na tyle, by nie pospacerować ulicami miasta i nie skosztować prawdziwej, belgijskiej czekolady. Popołudniu dojechaliśmy do Unny w Niemczech, gdzie ugościła nas Tante Kornelia :) Najedliśmy się do syta świeżo przygotowanymi pysznościami, zażyliśmy gorącej kąpieli, wyspaliśmy się w świeżo zasłanych łóżkach i... zdążyliśmy zapomnieć, że przed nami jeszcze jeden, wyczerpujący dzień Złombolu...

czwartek, 11 lipca 2019

Dzień 13 - Słońce południowej Anglii

Ostatniego dnia na wyspach wstąpiliśmy na chwilę do Chichester, gdzie wznosi się kolejna monumentalna katedra z XI w. Jednak głównym punktem dnia było Brighton. Zaskoczył nas tam wielki pałac, niczym z bajki "Alladyn". Budowla, zwana Royal Pavilon, nie ma jednak nic wspólnego z tym filmem. Pałac wybudowano na początku XIX w. na zlecenie księcia Jerzego IV, w którym to odpoczywał latem. Nic dziwnego. Brighton, to tętniące życiem miasto z fantastyczną, kamienistą plażą, letnią bryzą i molo o długości 524 m, na którym znajduje się park rozrywki. Będąc tu, nie mogliśmy też, odmówić sobie słynnego lokalnego dania „Fish and chips” ;) Kolejnym punktem podróży były romantyczne, kredowe klify położone nad Kanałem La Manche. Piękny widok :) Postanowiliśmy, że tutaj w sąsiedztwie nadmorskiej przyrody, zjemy nasz ostatni plenerowy posiłek przed wjazdem do portu w Dover. O godz. 0:00 wypłynęliśmy w kierunku Dunkierki.

środa, 10 lipca 2019

Dzień 12 - Architektoniczne skarby Anglii

Tego dnia wybraliśmy się na wycieczkę po Oksfordzie. Miasteczko uniwersyteckie zrobiło na nas ogromne wrażenie! Cała architektura Oksfordu współgra ze sobą, a jego klimat przywołuje obrazy z filmu "Harry Potter", którego sceny tam kręcono. Jadąc dalej odbiliśmy trochę za zachód, aby choć z daleka móc zobaczyć na własne oczy słynną megalityczną budowlę – Stonehenge. Trudno uwierzyć, że część z tych wielkich kamieni przetransportowano z miejsc oddalonych aż o 250 km, nie używając do tego, choćby czegoś takiego jak nasza Nysa ;) Na koniec dnia wybraliśmy się do Salisbury, by móc podziwiać majestatyczną, XIII-wieczną katedrę, której nie można pomylić z żadną inną, gdyż jej jasnoszara iglica jest najwyższa w całej Brytanii! Ma wysokość 123 m i dominuje nad średniowiecznym miastem.

wtorek, 9 lipca 2019

Dzień 11 - Dobry Pan Jacek z Cardiff

Wertepy i koleiny w drodze do Cardiff – stolicy Walii, dały naszej nysce nieźle popalić. Już od jakiegoś czasu unosił się niepokojący zapach w samochodzie. Okazało się, że po raz drugi doszło do uszkodzenia akumulatora. Na szczęście dojechaliśmy do samej stolicy, gdzie chodziliśmy od warsztatu do warsztatu w poszukiwaniu kolejnego akumulatora. Udało się dopiero za trzecim podejściem, gdzie się okazało, że mechanik był Polakiem z Poznania i z dobroci serca podarował nam akumulator. Bardzo dziękujemy i polecamy Victoria Garage w Cardiff! Mogliśmy ruszyć dalej, najpierw jednak udaliśmy się na szybki obiad i spacer po mieście. Kolejnym przystankiem były ruiny malowniczego opactwa cysterskiego - Tintern Abbey. A później ostatni kamping na terenie Walii.

poniedziałek, 8 lipca 2019

Dzień 10 - Góry i zamki Walii

Wypłynęliśmy z Irlandii o 2:00 w nocy. Po około trzech godzinach przypłynęliśmy do Holyhead w Walii. Krótka noc dawała nam się we znaki, jednak jechaliśmy dalej. Podążając na południe przejeżdżaliśmy przez miejscowość o najdłuższej nazwie w całej Wielkiej Brytanii - Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch. Nazwa ta oznacza "Kościół Maryi Panny w kotlinie białej leszczyny w pobliżu szybkiego wiru i św. Tysilio w pobliżu czerwonej jaskini". Zatrzymaliśmy się na spacer w miasteczku Caernarfon z najpotężniejszym zamkiem w Walii. Dalej przejeżdżając przez piękny Park Narodowy Snowdonia, nie mogliśmy nie skorzystać z okazji i nie wybrać się, mimo zmęczenia, na wyprawę w góry! Widoki, cisza i spokój na szlaku były warte wysiłku, jednak tego dnia postanowiliśmy wyjątkowo szybciej ulokować się na kampingu, by zregenerować siły. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze Harlech Castle, który jest wpisany na listę Światego Dziedzictwa UNESCO (wraz z innymi okolicznymi zamkami np. tym z Cearnarfon).

niedziela, 7 lipca 2019

Dzień 9 - Wracając do Irlandii przez Belfast

W niedzielę z samego rana pojechaliśmy na spacer aleją zwaną The Dark Hedges. Jest to niezwykła, ponad 200-letnia aleja z drzew bukowych, których splecione gałęzie tworzą majestatyczny, mroczny tunel. Nic dziwnego, że kręcono tutaj serial "Gra o tron". Kolejnym punktem naszego dnia był Belfast, stolica Irlandii Północnej i miasto Titanica. Tam przeszliśmy się po centrum, zwiedzając ratusz, a następnie udaliśmy się na polską mszę, gdzie spotkaliśmy również innych złombolowiczów. Celem tego dnia był ponownie Dublin, skąd w nocy wypływał nasz prom do Holyhead w Walii. Po drodze zdążyliśmy zwiedzić jeszcze ruiny kościoła na pagórku Hill of Slane, na którym św. Patryk w 433 r. zapalił znicz paschalny, symbolicznie zapoczątkowujący w Irlandii chrześcijaństwo, a także Mellifont Abbey (pozostałości dawnego opactwa cysterskiego) oraz cypel Howth, będący też dzielnicą Dublina o tej samej nazwie.

sobota, 6 lipca 2019

Dzień 8 - Wietrzna Irlandia Północna

Dzień rozpoczęliśmy od spaceru po nigdy niezdobytych murach Derry (oficjalna nazwa Londonderry), drugiego co do wielkości miasta w Irlandii Północnej. Następnie udaliśmy się do urokliwej XVII-wiecznej posiadłości ekscentrycznego biskupa. Zbudował on nad przepaścią m. in. bibliotekę zwaną Mussenden Temple. Można z niej było podziwiać najdłuższą (11km) piaszczystą plażę w Irlandii Downhill Strand. Miejsce to zrobiło na nas wielkie wrażenie. Kolejnym obowiązkowym punktem dnia było zwiedzanie destylarnii Old Bushmill's Whiskey. Jest to najstarsza licencjonowana destylarnia whiskey na świecie! Po drodze zahaczyliśmy o średniowieczne ruiny Dunluce Castle oraz wybraliśmy się na spacer na Groblę Olbrzyma. Jest to około 37 tys. Sześciokątnych, ciasno ułożonych kolumn bazaltowych, które uformowały się podczas erupcji wulkanicznej 50-60 mln lat temu! Kończąc dzień przeszliśmy mostem linowym Carrick-A-Rede Rope Bridge (zawieszonym na wysokości 30 m) na malutką wysepkę Carrick-a-Rede, gdzie z bliska mogliśmy zobaczyć (i poczuć) małą kolonię ptaków morskich.

piątek, 5 lipca 2019

Dzień 7 - Irish Cofee w drodze na północ

Śniadanie musieliśmy zjeść w namiocie, ponieważ mżył lekki deszczyk. To był pierwszy i ostatni raz, gdy padało na wyspach! Mieliśmy wielkie szczęście do pogody :) Spakowaliśmy się i szybko ruszyliśmy na północ Irlandii. Do pokonania mieliśmy ok. 400 km, dlatego mogliśmy sobie pozwolić, by nadłożyć drogi i jechać przez malowniczy Park Narodowy Connemara. W Letterfrack zatrzymaliśmy się by skosztować tradycyjnej irlandzkiej kawy - Irish Coffee. Napój ten jest mieszanką czarnej kawy, irlandzkiej whiskey, brązowego cukru i bitej śmietany. Późnym wieczorem dojechaliśmy na nocleg na campingu Elaghvale w mieście Derry, położonego już za irlandzką granicą.

czwartek, 4 lipca 2019

Dzień 6 - Zachodnie Wybrzeże

Okazało się, że nasz akumulator miał wewnętrzne zwarcie. Na szczęście zaprzyjaźniona ekipa z Luboszyc oddała nam swój zapasowy. Mogliśmy ruszyć na zachód wyspy, by zobaczyć majestatyczne klify Moheru. Klify słyną z największej kolonii ptaków na lądzie stałym Irlandii - jest ich aż 20 gatunków! Spędziliśmy tu ponad 4 godziny na spacerowaniu po wybrzeżu i zachwycaniu się pięknem natury. Po intensywnym dniu spędzonym na klifach mieliśmy w planach nocować na plaży Fanore u stóp skalistego płaskowyżu Burren. Dojazd do naszego celu został jednak zablokowany belką ograniczającą wjazd samochodom powyżej 2m. Pod wpływem impulsu zapukaliśmy niedaleko do drzwi, uroczego domku nad samym Atlantykiem. Właścicielka posesji pozwoliła nam rozłożyć namioty na pastwisku z pięknym widokiem na ocean! Podczas przygotowywania obiadokolacji odwiedził nas ciekawski lis :D


środa, 3 lipca 2019

Dzień 5 - Na metę przez Góry Wicklow

Do mety zostało nam już tylko 100 km! My jednak postanowiliśmy jechać przez malowniczą przełęcz Sally Gap i równie piękną Dolinę Glendalough w Górach Wicklow. Zwiedziliśmy tam ruiny średniowiecznego kompleksu klasztornego, a niektórzy z nas, korzystając ze słonecznej pogody, zażyli kąpieli w czyściutkim jeziorze. Gdy po spacerze chcieliśmy ruszyć w kierunku mety, nasza Nyska znowu zawiodła... Na szczęście na parkingu pomógł nam Irlandczyk (który okazał się Polakiem) i odpalił nasze auto na kable. Ostatnia „prosta” była kręta i wyboista. O godzinie 17:30 dotarliśmy na metę w Knockatomcoyle! Na ogromnym polu wiele załóg świętowało już swój sukces. A teraz możemy i my!


wtorek, 2 lipca 2019

Dzień 4 - Dublin na korbę

Przez noc w wygodnych kajutach wszyscy zdążyliśmy się wyspać i nabrać sił na kolejne dni przygody. Chociaż nie jedziemy oficjalnie wyznaczoną trasą przez organizatorów, na statku spotkaliśmy mnóstwo złombolowiczów! Do Dublina dotarliśmy ok. godz. 11.30. Nasza nyska zafundowała nam niezłą dawkę adrenaliny, gdy na promie nie chciała odpalić... Poranny aerobik z korbą zaliczony! Na szczęście załoga statku była bardzo wyrozumiała i chwile grozy dla nas były dla nich dobrą dawką śmiechu. Po południu ruszyliśmy na podbój Dublina i zwiedziliśmy najważniejsze punkty na mapie stolicy Irlandii, m. in. Katedrę Św. Patryka, Zamek Dubliński, kampus Trinity College. Jednak najciekawszym punktem okazał się tradycyjny, irlandzki pub. Skosztowaliśmy tam narodową potrawę - Beef and Guinness Irish Stew. Na naszych stołach nie mogło zabraknąć oczywiście dublińskiego piwa Guinness, uwarzonego na wodzie z rzeki Liffey. Dzień zakończyliśmy nocnym spacerem po mieście i ostatnim na wyspach noclegiem w łóżku w hostelu Kinlay House.


poniedziałek, 1 lipca 2019

Dzień 3 - Mount Saint-Micheal i prom

Po nocnej jodze w HippieNyss'ce zjedliśmy szybkie śniadanko i zmierzaliśmy w kierunku jednego z najliczniej odwiedzanych miejsc we Francji zaraz po Paryżu - Saint Mount Micheal. Mimo krótkiego czasu, jaki tam spędziliśmy, opactwo zrobiło na nas ogromne wrażenie! Następnie ruszyliśmy w kierunku portowego miasta - Cherbourga, by zdążyć na prom linii Irish Ferries. Na parkingu spotkaliśmy piknikujących złombolowiczów, do których chętnie dołączyliśmy. Dzisiejszy obiad "sponsorował"... Knorr ;) Przed nami 19-godzinna podróż promem do samego Dublina.


niedziela, 30 czerwca 2019

Dzień 2 - Niemcy -> Belgia -> Francja

Wczoraj, a właściwie dzisiaj dotarliśmy na nocleg nieco przed godziną... 4:00 rano. Tante Krysia i cała familia z Hennef przywitała nas prawdziwie śląską gościnnością. Delektowaliśmy się pysznościami na suto zastawionym stole, po raz ostatni w ciągu najbliższych kilkunastu dni. Po Mszy Świętej w pobliskim kościele ruszamy dalej w drogę. Dzisiaj przed nami do pokonania 800 km. W Belgii na stacji benzynowej w naszej Nysce rozładował się akumulator... Na szczęście męska część załogi, dzięki sile swoich mięśni, uruchomiła nasz wóz na korbę. Niestety dzień nie skończył się na jednej awarii. Tuż za granicą francuską odpadł nam pedał sprzęgła :O Tę noc spędziliśmy w samochodzie na autostradowym parkingu, gdzieś w Normandii.

sobota, 29 czerwca 2019

Dzień 1 - Wyruszamy!

Punkt 7:00. Cała siedmioosobowa załoga HippieNyss wystartowała z Izbicka. Przed godz. 9:00 dotarliśmy do Katowic, gdzie czekaliśmy na oficjalne rozpoczęcie rajdu. Był czas na naklejenie numerków startowych (szczęśliwy 347) i poznanie się z innymi uczestnikami Złombolu.
Równo o godzinie 12:00 wystartowaliśmy z Katowic z całą złombolową rodziną. W tegorocznej edycji w kierunku Irlandii wyruszyło 450 załóg! Jesteśmy ciekawi, ile z nas dojedzie na metę... :) Naszym dzisiejszym celem jest pokonanie 1100 km z maksymalną prędkością 80 km/h, by dotrzeć do Hennef, koło Bonn. Wszyscy gotujemy się w naszej HippieNyss'ce bez klimatyzacji, a silnik zagłusza nasze rozmowy. 36-stopniowy upał daje nam się już we znaki ;)


środa, 15 maja 2019

Zaczęliśmy realizować nasz plan

Pacjent został zdiagnozowany. Oto jego karta:

Nazwa: HippieNyss
Rocznik: 1992
Dolegliwości:
  • brak hamulców
  • wycieki (silnik, skrzynia, most) 
  • uszkodzona pompa wody 
  • nieszczelna nagrzewnica 
  • sprzęgło na wykończeniu 
  • wygłuszenie i nagłośnienie wnętrza
  • stare, odchodzące naklejki 
W skrócie: nie ma co czekać - leczymy, działamy!

wtorek, 1 stycznia 2019

Po kilku latach, znów padł pomysł...

Jedziemy na Złombol 2019! Widząc start ubiegłorocznego Złombolu w Katowicach zrodził się w nas zew przygody i chęć kolejnego doświadczenia złombolowej wyprawy...  Trzynasta edycja tym razem będzie miała metę w zielonej Irlandii. Nyska wciąż odpala, kółka się kręcą, a w dachu nie ma dziur, czyli stan prawie idealny ;)  Wystarczy tylko kilka poprawek.


środa, 1 października 2014

Statystyki wyprawy Złombol 2014

Tradycyjnie, po każdej wyprawie, robimy krótkie zestawienie najważniejszych danych wyprawy Złombol. W tym roku sprawa wygląda następująco:

Liczba uczestników: 7 
Liczba odwiedzonych państw: 8 
Czas trwania podróży : 15 dni 
Pokonany dystans: 5940 km 
Ilość spalonego gazu LPG: 1225 L 
Ilość spalonej benzyny PB95: 50 L 
Ilość zużytego oleju silnikowego: 3,5 L 
Rodzaje awarii: 
- uszkodzona dętka w prawym tylnym kole 
- uszkodzona felga w lewym tylnym kole 
- uszkodzony stabilizator w lewym przednim kole 
- uszkodzony tłoczek hamulcowy w prawym przednim kole

sobota, 27 września 2014

Dzień 15. Wracamy

No cóż, tak to już bywa, że wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć… mamy przed sobą ponad 900km do domu więc niechętnie wsiadamy do Nyski. Co ? Już koniec ? No, niestety… obowiązki wzywają. Ogólnie trasa przebiegała bezproblemowo. Mieliśmy po drodze dwie przerwy na obiad i świetną kawkę w „Oldtimer”. W niedzielę rano, o godz. 3:30, gasimy silnik w Izbicku. Dotarliśmy bezpiecznie do domu!

piątek, 26 września 2014

Dzień 14. Wenecja wieczorową porą

Wyprawa zbliża się powolutku ku końcowi, ale zanim wyruszymy w drogę powrotną mamy w planie zwiedzić Wenecję. Jedziemy wzdłuż wybrzeża i robimy ostanie „włoskie zakupy” w napotkanym markecie. Oczywiście włoskiego wina nie mogło zabraknąć na naszej liście. Około 100 km przed naszym celem pomagamy zaprzyjaźnionej ekipie „Biała Strzała” usunąć usterkę przednich świateł i praktycznie, do Wenecji, docieramy ok godz. 18:00. Nie ma tego złego…. Wenecja nocą wygląda bajecznie a przemierzanie labiryntu uliczek w celu znalezienia placu Św. Marka sprawia nam wielką frajdę. Jest przygoda ! Podobno mamy szczęście, że dzisiaj zwiedzamy Wenecję bo jutro ma się odbyć ślub George’a Clooney’a i część miasta ma być wyłączona z ruchu… widać, facet nie próżnuje ;)

czwartek, 25 września 2014

Dzień 13. San Marino

Tęskniliśmy trochę za górzystymi terenami więc droga do San Marino sprawia nam wielką frajdę. Docieramy pod same mury miasta skąd ruszamy na zwiedzanie całego kompleksu ogrodzonego murem obronnym oraz wież usytuowanych na sąsiednich wierzchołkach Monte Titano. Mamy piękne widoki, a w oddali dostrzegamy Morze Adriatyckie. Jest super ! Po kilkugodzinnym pobycie w San Marino jedziemy na kemping w okolicy miejscowości Ravenna. Tam dokonujemy kolejnych regulacji hamulców oraz naprawiamy stabilizator w lewym przednim kole. Kosmetyka ! Takie usterki możemy mieć codziennie na Złombolu. Na kempingu spotykamy również rodzinkę, tzn. ojca z córką, którzy również od kilkunastu dni podróżują po Europie oldschool'owym Fiat 500 z przyczepką kempingową... super zakręceni ludzie !

środa, 24 września 2014

Dzień 12. Przeprawa nad Morze Adriatyckie

Cel na dzisiaj to przedostanie się na drugi brzeg, nad Morze Adriatyckie. Mimo, że jedziemy „krajówkami” przejazd przez Apeniny nie sprawia nam trudności. W południe lądujemy w San Benedetto del Tronto gdzie wita nas deszczowa i wietrzna pogoda. Mieliśmy w planach zostać tam dłużej i odpocząć na piaszczystych plażach… nic z tego, trzeba było uruchomić równie atrakcyjny plan B. Wyruszamy na północ i zatrzymujemy się w Loreto, gdzie zwiedzamy Sanktuarium Santa Casa. Następnie jedziemy w okolice miasta Rimini, gdzie postanawiamy przenocować na parkingu. Aaa.. byłbym zapomniał… jedząc obiadokolację, odwiedzają nas Karabinierzy, którzy dostali wezwanie aby sprawdzić co tutaj wyprawiamy. Skończyło się na uśmiechach, spisaniu danych osobowych i na wspólnym zdjęciu :)

wtorek, 23 września 2014

Dzień 11. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu

Wyruszamy na podbój Rzymu naszą hippie-nyską. Nie wiemy, czy ktoś już przed nami robił takie akcje ale i tak czujemy się wyjątkowo. Pierwszym zadaniem, z jakim przyszło nam się zmierzyć było znalezienie parkingu dla naszej Nysy. Większość miejsc była albo zajęta albo nieosiągalna, ze względu na ograniczenia wysokości dla naszego wozu. W końcu, po 2 godzinnej objazdówce po centrum miasta znajdujemy parking i ruszamy w miasto. Udaje nam się zobaczyć m.in. Watykan, Zamek św. Anioła, Forum Romanum i oczywiście Koloseum. W jednej z uliczek jemy pyszny włoski obiad i próbujemy się wczuć w klimat miasta. Około północy opuszczamy Rzym z dużym niedosytem i nocujemy na stacji benzynowej poza granicami miasta. Do Rzymu jeszcze kiedyś wrócimy… tak na spokojnie.

poniedziałek, 22 września 2014

Dzień 10. Krzywa wieża

Jest grubo po północy a my dalej w drodze. Za wszelką cenę dotrzeć w okolice miasta Genova, tak by skrócić dystans, który mamy zamiar pokonać dzisiaj po południu. Ostatecznie lądujemy w miejscowości Pedale (bez skojarzeń) i zasypiamy na tutejszej promenadzie. Rankiem wyruszamy do Pizy sprawdzić czy krzywa wieża jest nadal krzywa i czy ludzie przyjmują dziwne pozy z „Power Rangers”. Potwierdzamy. W tych kwestiach nic się nie zmieniło. Wieczorem docieramy do Lido di Tarquinia gdzie nocujemy na kempingu. Idziemy wcześnie spać. Jutro Rzym !

niedziela, 21 września 2014

Dzień 9. Monaco

Dzisiaj wybieramy się nad Lazurowe Wybrzeże. Parę kilometrów po wyjeździe z naszego kempingu odkrywamy, że tylne lewe koło jest poluzowane… eh, mamy uszkodzoną felgę, nakrętki i częściowo szpilki…czyżby górskie serpentyny do tego doprowadziły, a może sabotaż ? No nic, zmieniamy koło i od tego momentu podróżujemy bez zapasu. Wymiana koła trochę nam zajęła i ze względu na ograniczony czas decydujemy się przejechać Cannes i Niceę wzdłuż promenady, bez zatrzymywania się. Piękna pogoda, przydrożne palmy i mnóstwo biegających ludzi po promenadzie tworzą całkiem fajny obraz, wręcz filmowy. Może nie przypadkiem odbywają się tutaj festiwale filmowe ? W końcu docieramy do głównego celu, czyli do Monaco gdzie planujemy spędzić całe popołudnie. Mamy szczęście, na niedzielnej polskiej mszy św. poznajemy ks. Bronisława i uroczą Natalię, którzy później przy kawce opowiadają nam o tym mieście. Co więcej, Natalia proponuje nam oprowadzenie po Monaco-Ville… księcia nie spotykamy ale za to mamy wspaniały widok na port Hercule i dzielnicę Monte Carlo. Wyjeżdżając z miasta jedziemy trasą, którą podczas Grand Prix pokonują bolidy F1 :)

sobota, 20 września 2014

Dzień 8. Kolejne naprawy i Saint-Tropez

Jedziemy wzdłuż wybrzeża krętymi drogami i podziwiamy wspaniały krajobraz… tak, tego nam brakowało w drodze do Lloret de Mar. Dzisiaj planujemy dotrzeć do Saint – Tropez, miejsca wypoczynku i lansu najbogatszych … również miejsca słynącego z komedii z Louisem de Fine w roli głównej. Wcześniej jednak chcemy zatrzymać się na kempingu gdzie czeka nas przegląd i regulacja hamulców. Zauważyliśmy, że od wczoraj prawe przednie koło nie hamuje tak jak trzeba… po inspekcji okazało się, że jeden z tłoczków odmówił posłuszeństwa. Nie zastanawiając się długo, korzystamy z naszych zapasów i wymieniamy uszkodzoną część… jesteśmy gotowi do podboju Saint Tropez. Po sezonie miasto jest raczej senne… spotykamy tam dwie różne grupy ludzi… bogaczy i turystów… Ci pierwsi pokazują swoje jachty zadokowane w porcie lub bawią się w zamkniętych gronach w ekskluzywnych klubach . Z kolei Ci drudzy snują się po ulicach i szukają tego uroku opisanego w przewodnikach. Saint - Tropez nie zrobiło na nas szczególnego wrażenia.

piątek, 19 września 2014

Dzień 7. Chill out

Plan na dziś… chill out… Korzystamy ze znakomitej pogody i lądujemy na plaży Playa de Lloret w Lloret de Mar. Jedni kąpią się w morzu, inni się opalają. Ładujemy baterie i się relaksujemy przed czekającą na nas trasą. Późnym popołudniem idziemy zobaczyć wybrzeże i zamek usytuowany na skale, wysyłamy także widokówki do naszej rodziny, znajomych i darczyńców Złombola. Wieczorem wyjeżdżamy w kierunku miasta Montpellier.

 
Copyright 2011 HippieNyss. Powered by Blogger