sobota, 29 września 2012

Dzień 15: Do domu

Zwijamy namioty w ogrodzie Katariny, udajemy się na śniadanie i podobnie jak wczoraj zostajemy ugoszczeni mistrzowskim jedzeniem ! Po śniadaniu żegnamy się ze wszystkimi domownikami i wyruszamy w drogę powrotną do domu. Jedziemy autostradami przez Austrię i Czechy by krótko po północy zawitać w rodzinnym Izbicku ! Jesteśmy w domu :)

piątek, 28 września 2012

Dzień 14: Lublana i Bled

Mimo, że poranek był chłodny i oczywiście mokry, mamy dobre humory...wyjeżdżamy dzisiaj do Lublany aby spotkać się tam z dobrą znajomą Katariną :) Po dotarciu do stolicy Słowenii zostajemy oprowadzeni przez koleżankę po najważniejszych zabytkach tego miasta. Następnie udajemy się do Bledu, gdzie dołącza do nas Darja, siostra Katariny oraz przyjaciółka Nina. Podziwiamy jezioro, na którym na wyspie znajduje się kościół oraz wdrapujemy się na wzgórze zamkowe skąd mamy wspaniały widok na Bled i Alpy!
Wieczorem cała nasza grupa zostaje zaproszona na tradycyjną kolację do domu Katariny, gdzie przy wspólnym stole kosztujemy specjałów słowieńskiej kuchni, w tym przepysznego ciasta "Gibanica" ! Rozmowy i śmiechy trwają do późnych godzin nocnych. Lepszego zakończenia Złombolu nie mogliśmy sobie wymarzyć!

czwartek, 27 września 2012

Dzień 13: Wodpospady Krka, Zadar i deszcz

Jednym ze skarbów Chorwacji są Parki Narodowe z krystalicznie czystymi jeziorami, rzekami i łączącymi je wodospadami. Będąc w tym państwie nie mogliśmy nie odwiedzić przynajmniej jednego z nich ! Wybór padł na Park Narodowy Krka... mimo, że nie jest tak ogromny jak kompleks Jezior Plitwickich to przynajmniej pozwala odwiedzającym wykąpać się w jego orzeźwiającej wodzie. Po śniadaniu mkniemy do Lozovac skąd leśnymi dróżkami i drewnianymi kładkami przedostajemy się pod sam wodospad Skradinski Buk... lokujemy swoje rzeczy na trawniku i wskakujemy do lodowatej wody :) Wrażenia po prostu niesamowite ! Następnie jemy obiad w naszej polowej kuchni i ruszamy do Zadaru. Po zwiedzeniu miasta docieramy na północ Chorwacji, gdzie w nocy na polu kempingowym i w strugach deszczu rozbiajmy obozwisko... tęsknimy za klimatem śródziemnomorskim.

środa, 26 września 2012

Dzień 12: Relaks na Riwierze Makarskiej

Z rana przybywamy na Riwierę Makarską, gdzie postanawiamy naładować nasze baterie... kąpiemy się w ciepłym Adriatyku i smażymy się na plaży :) Nareszcie możemy trochę odetchnąć od ciągłej jazdy i zwiedzania...relaks i jeszcze raz relaks ! Wieczorem wyjeżdżamy do Splitu, gdzie pododbnie jak w Dubrowniku spędzamy kilka godzin podziwiając miasto nocą. Chorwackie wybrzeże, ciągnące się wzdłuż magistrali adriatyckiej jest dosyć strome i przypomina bardziej kilify niż łagodne zejście na plażę... w związku z czym, po wyjeździe ze Splitu, mamy problem ze znalezieniem dogodnego miejsca na nocleg. W końcu zrezygnowani i zmęczeni parkujemy i rozbijamy namiot obok ruchliwego skrzyżowania, kupy kamieni i.... miauczącego dzikiego kota. Na dodatek wieje silny wiatr...oj, będzie to długa noc!

wtorek, 25 września 2012

Dzień 11: Czarnogórskie wybrzeże i Dubrownik

Nocleg w busie nie należy do najwygodniejszych ale w końcu to Złombol ! Z rana ruszamy przez Szkoder w kierunku Czarnogóry. Szkoder jest również miastem wymagającym od nas zwiększonej czujności na drodze, ale bogatsi o zdobyte doświadczenia w Tiranie wymuszamy parę pierwszeństw i wyjeżdżamy z miasta :) Po przekroczeniu granicy kierujemy się do Świętego Stefana i sąsiedniej Budvy. Zatrzymujemy się na kilka godzin w tych miejscowościach by podziwiać zabytkową architekturę i skorzystać z upragnionej kąpieli w Adriatyku. Po obiedzie ruszamy do Chorwacji do Dubrownika, gdzie wieczorem kręcimy się z aparatem po uliczkach starego miasta. Wow! Dubrownik to rzeczywiście Perła Adriatyku !

poniedziałek, 24 września 2012

Dzień 10: Żegnaj Grecjo, witaj Albanio !

Jesteśmy już dziesiąty dzień w podróży i niestety czas wracać do domu... około południa żegnamy Grecję i ruszamy przez Macedonię do Albanii, okrążając przy okazji jezioro Ohrydzkie. Plan na dzisiejszy dzień jest prosty... zdążyć przed zmrokiem do Tirany, a następnie na wybrzeże w okolice miasta Durres. Dlaczego przed zmrokiem ? Jak już wspominaliśmy Albania to kraj off-road'u, górskich serpentyn i wąskich dróg krajowych. Ponadto nie przestrzega się tutaj przepisów ruchu drogowego... pierwszeństwo przejazdu ma większy i szybszy ;) Mogliśmy się o tym przekonać chociażby w Tiranie gdzie przejazd przez miasto był..hmm.."nowym doświadczniem". Szczęśliwie docieramy do wybranego celu - parking za Durres na drodze krajowej do Szkodry.

niedziela, 23 września 2012

Dzień 9: Saloniki

Nie ma to jak poranna kąpiel w ciepłym morzu :) Szybkie śniadanie i ruszamy do Salonik. W porównianiu z wczorajszym dniem droga była nudna, ale przynajmniej mogliśmy podpatrzeć w jaki sposób greccy kierowcy walczą z fotoradarami... Większość z nich, które mijaliśmy były zaklejone czarnymi workami na śmieci ;)W Salonikach byliśmy na polskiej Mszy Św i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z księdzem, którego z resztą serdecznie pozdrawiamy. Następnie zwiedziliśmy najważniejsze zabytki tego miasta (Biała Wieża, Łuk Galeriusza, Forum Romanum, Agia Sofia) oraz zjedliśmy porządny, tradycyjny grecki obiad w jednej z lokalnych tawern, mniam ! Wieczorem lądujemy w Paralii (obok Katerini) gdzie rozbijamy namioty na dzikiej plaży.

sobota, 22 września 2012

Dzień 8: Zdobywamy masyw górski Olimpu - 1100 m n.p.m.

Poranek przeznaczyliśmy na sesję zdjęciową z królem Leonidasem i popędziliśmy w kierunku Leptokarii. Okazało się, że nasz GPS wyznaczył dosyć ciekawą i zarazem trudną trasę. Musieliśmy się przedostać przez masyw górski Olimpu na Riwierę Olimpijską drogą o nachyleniu do 23%, zdobywając przy okazji wysokość ok 1100 m n.p.m. Oznaczało to powolne wjazdy na wzniesienia "na jedynce" i strome zjazdy przy zapachu palonych hamulców (hamowanie skrzynią biegów nie było do końca skuteczne). Ważne, że daliśmy radę. Jesteśmy dumni z naszej HippieNyski ! Wieczorem docieramy do Leptokarii i rozbijamy obóz na plaży. Noc była chłodna jednak postanowiliśmy nie rozbijać namiotów. Nocleg na plaży w śpiworach pod gwieździstym niebem - bezcenny !

piątek, 21 września 2012

Dzień 7: Św. Paweł i bogini Atena

Hamulce w pełni sprawne, więc ruszamy do antynczego Akrokoryntu, znajdującego się ok 575m n.p.m. Był to swoisty test dla naszej HippieNyski - momentami nachylenie drogi sięgało 20% ! Tuż przed szczytem tego wzniesienia zabrakło mocy i drużyna (oprócz kierowcy :) ) musiała opuścić pokład bolidu i pomóc pchać samochód na górę. Ważne, że udało się i prawdopodobnie była to pierwsza Nyska, która tutaj dotarła. Akrokorynt to niezwykła twierdza, pamiętająca czasy św. Pawła, który z resztą tam bywał. Oprócz dobrze zachowanych murów i budowli wewnątrz twierdzy, mogliśmy podziwiać zapierające dech w piersiach widoki na zatokę koryncką. Wow ! W dalszą podróż udaliśmy się do stolicy Grecji - Aten, gdzie do późna zwiedzaliśmy (za darmo) najważniejsze zabytki tego starożytnego miasta (Akropol, Odeon Herodosa Attyka, Wieża Wiatrów itp.). Ukoronowaniem dnia była pyszna kolacja w jednej z tawern składająca się m.in. z grilowamego kalmara, moussaki i sałatki greckiej. Mieliśmy również do wyboru wino białe lub czerwone.
Krótko przed północą wyjechaliśmy w kierunku Termopil by znaleźć tam jakieś dogodne miejsce na nocleg. Okazało się, że za pomnikiem króla Leonidasa, który i tak chcieliśmy zobaczyć, znajduje się duży parking. Nie zastanawiając się długo rozbiliśmy tam namiot i przeczekaliśmy do rana.

czwartek, 20 września 2012

Dzień 6: Igrzyska Olimpijskie... i hamulce

Obudził nas piękny wschód słońca. Zaraz po śniadaniu pożegnaliśmy się z innymi ekipami i pojechaliśmy w dół doliny.Znajdują się tam ruiny starożytnej Olimpii gdzie znajdował się m.in. posąg Zeusa, wykonany przez Fidiasza i zaliczany do 7 cudów starożytnego świata. Zostaliśmy także miło zaskoczeni... osoby z legitymacjami studenckimi wchodziły na teren muzeum "za free" ! Po południu wyjechaliśmy w kierunku Koryntu. Chcieliśmy po drodze zobaczyć Mykeny i Epidavrous. Niestety nie udało się. Górskie serpentyny dały nam się we znaki. Zauważyliśmy, że w lewym przednim kole tłoczki hamulcowe przestały odbijać, co powodowało mimowolne hamowanie koła, a tym samym nagrzewanie "do czerwoności" bębna i piasty koła. Na szczęście byliśmy przygotowani na taką ewentualność... wzięliśmy ze sobą zapasowe tłoczki!. W związku z czym popędziliśmy prosto w kierunku wybrzeża w Zatoce Korynckiej, gdzie znaleźliśmy kemping i miejsce do zmiany tłoczków. Oprócz nas, na kempingu przebywała grupa Holendrów, którzy od 6 tygodni przemierzają Bałkany w swoich wypasionych camperach... nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to... że grupa ta składała się z 22 wozów ;)

środa, 19 września 2012

Dzień 5: W drodzde do mety

Wczesnym rankiem ruszamy do Archaia Olimpia, gdzie znajduje się meta tegorocznego rajdu. Droga do naszego celu prowadziła wzdłuż malowniczego wybrzeża do Antirion, a następnie mostem nad Cieśniną Koryncką do Rion - Patra by wreszczcie przez Pirgos dotrzeć do mety. Udało się ! Jesteśmy na kempingu w Archaia Olimpii, gdzie spotykamy ok 160 ekip... jeszcze nie wiadomo co z innymi i jakie mieli usterki. Trzymamy za nich kciuki ! Kemping, ze świetnym zapleczem sanitarnym i basenem w Olimpii położony jest na wzgórzu, z którego można podziwiać panoramę miasteczka i pasma górskiego. Atmosfera na mecie jest świetna... wszyscy się cieszą, że dotarli do celu. Integracja trwała do późnych godzin nocnych.

wtorek, 18 września 2012

Dzień 4: Pomoc policantom, zwiedzanie Ohrydu, wjazd do Albanii i problemy ze światłami

Zaprawdę był to pracowity dzień. Po przebudzeniu zauważyliśmy, że policyjny radiowóz (Golf III) ciągle stoi kilkanaście metrów od naszego bolidu. Byliśmy przekonani, że panowie policjanci czekają (sprawdzają) czy mamy zamiar sobie pojechać. Tymczasem okazało się, że potrzebują naszej pomocy - w samochodzie wysiadła pompa paliwa i potrzebują liny holowniczej. Oczywiście nie odmówiliśmy pomocy, a w zamian za przysługę zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z policyjną Ładą :)
Następnie wybraliśmy się do Ohrydu, gdzie spędziliśmy kilka godzin na zwiedzaniu tego zabytkowego miasta Ba ! płynęliśmy nawet łódką po krystalicznie czystym jeziorze. Po południu wybraliśmy się w drogę w kierunku granicy macedońsko - greckiej.
Niestety przed Bitolą wydarzył się wypadek i byliśmy zmuszeni jechać wzdłuż wybrzeża do przejścia macedońsko - albańskiego, które zatrzymało nas na kolejną godzinę. Albania! Mimo, że byliśmy tam tylko kilka godzin (przekraczaliśmy przejście albańsko -greckie za Korce) to zrobiła na nas wielkie wrażenie. Jest to kraj malowniczego krajobrazu, chaosu i offroadu :) Jeszcze tutaj wrócimy w drodze powrotnej, więc napiszemy więcej o tym zakątku Bałkanów. Do Grecji wkraczamy późnym popołudniem, jednak szybko zastajne nas zmrok na autostradzie...zbliżając się do Ioanniny zgasły nagle nam przednie światła... momentalnie wszystkim podniósł się poziom adrenaliny we krwi. Na szczęście spalił się tylko bezpiecznik więc po szybkiej wymianie na poboczu można było ruszyć dalej. W nocy docieramy od kempingu Plataria Beach niedaleko Igoumenitsy, gdzie po rozbiciu obozowiska zażywamy upragnionej kąpieli w Morzu Jońskim. Ciepła woda i gwieździste niebo skutecznie nas relaksują po ciężkim dniu.

poniedziałek, 17 września 2012

Dzień 3: Autostradami do państwa Aleksandra Wielkiego

Plan na dzisiejszy dzień był prosty - dotrzeć jak najszybciej w okolice jeziora Ohrydzkiego. Oznaczało to jazdę tylko autostradami. Na szczęście jest kilku kierowców na pokładzie HippieNysy, więc jazda non-stop z jedną przerwą na obiad nie przyspażała kłopotu. Wieczorem docieramy do Parku Narodowego Mavrovo niedaleko Gostivar gdzie spędzamy noc nad jeziorem. Nasz sen został na chwilę przerwany przez macedońskich policjantów, którzy stukaniem w szybę i świeceniem latarką po twarzach sprawdzali "zawartość" HippieNysski. Krótkie tłumaczenie co tutaj robimy i dokąd zmierzamy wystarczyło :)

niedziela, 16 września 2012

Dzień 2: Belgrad czeka

Okazało się, że w pobliżu 'naszego noclegu' znajduje się kościół katolicki pod wezwaniem Św. Emeryka, a że była niedziela udaliśmy się na mszę św w języku węgierskim. Ok, przyznajemy się, że niewiele zrozumieliśmy z całej homilii (oprócz słów alleluja i amen) ale przynajmniej jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia. Wieczorem dotarliśmy na kemping Dunav, pod Belgradem. Po rozbicu obozowiska udaliśmy się na zaplanowane nocne zwiedzanie Belgradu. Krótko mówiąc, jesteśmy pod wielkim wrażeniem stolicy Serbii. Belgrad żyje nocą i to dosyć intensywnie. Pełno ludzi, pełno otwartych restauracji z muzyką na żywo, pełno imprez na "dyskotekowych barkach" płynących po Dunaju. Zabytki również świetnie oświetlone, szczególnie twierdza Kalemegdan. Ukoronawaniem dnia była tradycyjna kolacja na ulicy Skadarskiej, gdzie jest pełno klimatycznych restauracji ze świetnym jedzeniem...

sobota, 15 września 2012

Dzień 1: Wyruszamy!

Kilka minut po godz. 7:00 zameldowaliśmy się na starcie w Katowicach. Odprawa naszego bolidu przebiegła dosyć sprawnie - około 9:00 samochód był już obklejony złombolowymi naklejkami. Przydzielono nam numer 90 - mamy nadzieję, że szczęśliwy :) Nawet załapaliśmy się do paru wywiadów dla TV Silesia, TVN oraz TVPinfo... promocja pełną gębą :)
Dzisiejsza trasa była znośna, ale nudna... już po zachodzie słońca dotarliśmy nad Balaton w okolice Yacht Camping'u ale ze względu na późną porę przenocowaliśmy w samochodzie... w końcu to Złombol!

piątek, 14 września 2012

Szczęśliwej drogi już czas...

Dzisiaj krótko... ale na temat. Jesteśmy spakowani, przygotowani i podekscytowani! Siedmiu śmiałków i nasza HippieNyska :) Już jutro startujemy z Izbicka o godz. 5:00 w kierunku Katowic, gdzie będzie miał miejsce start rajdu Złombol 2012.
Nie wiemy czy będziemy mieli łatwy dostęp do internetu dlatego na wszelki wypadek mówimy do zobaczenia za 2 tygodnie. Obiecujemy, że podobnie jak w zeszłym roku zdamy pełną relację z wyjazdu.

Trzymajcie za nas kciuki !

wtorek, 11 września 2012

O dwóch takich co...

Dzisiaj poruszymy temat hamulców, czyli jednych z najważniejszych podzespołów naszego bolidu ;) Raczej nie wyobrażamy sobie górskich serpentyn bez tego przydatnego elementu, a zjazd "na krechę" z górki zostawimy sobie na zimę.... na narty.
Z dobrych wiadomości - udało się w końcu wyeliminować problem z zacinającym się hamulcem ręcznym! Jest moc ! Z mniej przyjaznych... w lewym przednim kole są zamontowane dwa cylinderki hamulcowe, które żyją w zmowie i utrudniają nam życie. Są dosyć leniwe w powrotach do pozycji neutralnej, a czasami się "obrażają" i zaczynają przeciekać. Nowe gumy uszczelniające nie bardzo pomogły... więc tym panom już podziękujemy. Następcy są już w drodze ;)

poniedziałek, 10 września 2012

Tylny most na swoim miejscu

Tytuł niniejszego wpisu powinien raczej brzmieć: "Tylny most wreszcie na swoim miejscu" ;). Mogłoby się wydawać, że remont mostu zajmie "chwilkę". Nic bardziej mylnego! Zazwyczaj przy tego typu pracach dochodzą dodatkowe drobne naprawy, które wcześniej nie były brane pod uwagę, a które zajmują też trochę czasu. Nie inaczej było i tym razem. Już po ściągnięciu mostu zauważyliśmy, że do wymiany nadaje się jeden z amortyzatorów, oraz kilka tulei gumowych umieszczonych w resorach piórowych. Jako że elementy te nie były wymieniane lub serwisowane od kilkunastu lat, byliśmy zmuszeni w kilku przypadkach interweniować uniwersalnym kluczem, czyt. szlifierka kątowa. To z kolei powodowało kolejne opóźnienia... koniec końców most został założony i jest w fazie testów :)

wtorek, 4 września 2012

Praca wre...

Do wyjazdu pozostało 11 dni, więc czas aby przyspieszyć przygotowania do rajdu. Jednym z ostatnich punktów (mamy nadzieję) naszej listy "What to do?" było sprawdzenie tylnego mostu i zniwelowanie zbyt dużych luzów na przekładni zębatej. Czasami przy ruszaniu samochodem dochodził z tylnego mostu charakterystyczny "metaliczny dźwięk" zazębiających się trybów, więc warto było zobaczyć co jest nie tak... Po wstępnych oględzinach stwierdzamy, że do wymiany nadaje się jedno z łożysk wałka atakującego. Trzeba kupić nowe i zobaczymy, czy mamy rację ;)


sobota, 1 września 2012

Upały nam nie straszne

Szukanie wśród znajomych przyniosło efekty - mamy elektryczny wentylator, made in Italy ! Mały...ale wariat ;) Montaż naszego "zbawiciela", jak i poprowadzenie nowej instalacji elektrycznej nie było skomplikowane. Praca wentylatora jest również zadowalająca. To był naprawdę udany dzień !

 
Copyright 2011 HippieNyss. Powered by Blogger