Wstajemy wczesnym rankiem i jedziemy w kierunku jeziora Garda.
Wybraliśmy lokalną i malowniczą drogę, wśród pagórków i ogromnych winnic. Mamy
niesamowite widoki. Nad jezioro docieramy popołudniową porą, gdzie też
postanowiliśmy zjeść nasz obiad. Z czego składa się nasze menu ? No cóż, jest
to studencki i nisko budżetowy wypad, więc na polowym stole królują głównie
zupki chińskie, ryż, makaron i różnego rodzaju sosy na bazie pomidorów. Są też
pulpety, ale strasznie niedobre. Po obiedzie planujemy się przedostać nad Morze
Śródziemne. Ze względu na to, że średnia prędkość przelotowa naszej Nyski
wynosi 70km/h lądujemy na górskich serpentynach ok 23:00... Odcinek między
miastem Piacenza a Genova przypominał scenerię z filmów grozy... górskie serpentyny
z zakrętami 90 i 180 stopni, brak oświetlenia ulicznego, wąskie przejazdy
mostami i zbliżająca się burza, która przecinała niebo błyskawicami, raz za
razem. Adrenalina sięgała zenitu i zdecydowanie nie pozwalała zasnąć nawet
największym śpiochom w ekipie. Ostatecznie, po pokonaniu ekstremalnego odcinka,
dotarliśmy do Sanremo, gdzie na miejskiej promenadzie postanowiliśmy
przenocować.