Rano śniadanko i długie pogawędki z Polskimi kierowcami, którzy pogratulowali nam pomysłu i samochodu rzecz jasna:D Potem wyruszyliśmy do Dover, gdzie o godz. 16 będzie na nas czekał prom. Oznaczało to dla nas ostatnie godziny jazdy po lewej stronie, a szkoda, bo się przy tym dobrze bawiliśmy. Po znalezieniu dogodnego parkingu poszliśmy na mszę do kościoła pod wezwaniem św. Pawła, a po jej zakończeniu pozwiedzać Dover, mieliśmy jeszcze sporo czasu. Po wydaniu ostatnich "funciaków" w pobliskim supermarkecie, spotkaliśmy kolejną ekipę Złombolu tym razem była to Nysa ;] która, jak się okazało ma problem z mostem. Z naszą pomocą dowiedzieli się co dokładnie jest nie tak... jednak z braku części i czasu który nas naglił więcej nie udało nam się zdziałać. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Na promie spędziliśmy dwie godziny (uwzględniając zmianę czasu to nawet trzy;p) i przy wspaniałej pogodzie udało nam się zrobić parę fotek. Po powrocie na nasz kontynent pierwszym punktem docelowym stało się belgijskie Staden. Mieszkają tam nasi przyjaciele, których poznaliśmy dzięki wymianom międzynarodowym. Spędziliśmy tam noc. Przed przyjechaniem na miejsce obozowania zajrzeliśmy jeszcze do Diksmuide, gdzie po 1 wojnie światowej postawiono wysoka wieżę-monument przypominającą o zniszczeniach i poległych. Oczywiście wielkie podziękowania dla ekipy z Staden za gościnę. Kochamy Belgów, są fajni, uprzejmi i chętni do pomocy:D