Po jakże potrzebnym śnie, pora ruszać w trasę. Podczas gdy połowa ekipy brała prysznic druga zajmowała się drobnymi regulacjami. Korekcji wymagał układ wylotowy, który stukał nam podczas jazdy. Potrzebna była również regulacja hamulca ręcznego. Zorientowaliśmy się, że silnik wcina nam olej. Wiedzieliśmy, że to będzie miało miejsce, ale nie w takim stopniu -,-' . Opuszczamy Holandię i wjeżdżamy do Belgii. Obieramy kierunek: Brugge. Miasto pięknie zachowane, a dzięki naszemu busowi zyskało kolejną atrakcję turystyczną - zaparkowaliśmy w centrum, a co!. Podczas pobytu w belgijskim sklepie polska sprzedawczyni gratuluje nam pomysłu i zachęca do kupna paru produktów m.in. piwa które kupiliśmy i trzymamy na lepszą okazję. Przyszła pora na obiad. Dojechaliśmy nad morze północne do Oostende, rozłożyliśmy sprzęt i zjedliśmy posiłek na promenadzie wśród wydm i pięknych widoków. Na 22 mamy zamówiony prom do Dover. Zmierzamy zatem do Dunqierki. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po przyjeździe okazało się, że port z którego mamy odpłynąć leży 15km dalej, a czasu było mało i faktycznie go zabrakło. Prom pokazał nam tyłek(zabrakło nam ok. 10min). Tak więc czekaliśmy na kolejny o godz 23:59. W Dover byliśmy po 2 godzinach. Podczas rejsu każdy z nas przybił porządnego "gwoździa". Wypoczynek jak najbardziej zasłużony.