Jak zwykle poranna toaleta i pakowanie namiotów. Tym razem przyszło nam także wyregulować hamulce. Ruszamy w trasę, dalej kierujemy się na Glasgow. Naszym oczom zaczęły ukazywać się niezwykłe widoki. Różnice w ukształtowaniu terenu po wyjeździe z miasta powiększyły się diametralnie, zrozumieliśmy, że to koniec przelewek... jesteśmy w Highlandach. Stawiliśmy czoła długim podjazdom i zjazdom oraz niekończącym się serpentynom. W okolicy jeziora Loch Lomond zrobiliśmy sobie popołudniowy piknik. Krzysiek postanowił pozbierać trochę jagód w okolicy (tak na deser). Wrócił z garścią owoców i... trzydziestoma kleszczami na sobie, które zdejmował z nóg i ubrań przez kolejne pół godziny. Sporo nerwów przysporzył nam brak stacji LPG i bankomatów akceptujących karty Maestro, w GB takie karty istnieją, ale Brytyjczycy wymyślili sobie "UK issue" ;/ A niech ich ....;P Gdy mijaliśmy jezioro Loch Ness zarządziliśmy postój przy Urquhart Castle przy okazji przykręcając nakładkę z pedału hamulca, która odpadła. O 22 Dotarliśmy na metę czyli camping w miejscowości Drumnadrochit zaraz przy Loch Ness! Wielka radość, wielkie świętowanie, wielka impreza... i pogawędki z innymi ekipami. Z tego co nam wiadomo nie wszyscy mieli tyle szczęścia i na mecie się nie pojawili. Poszliśmy spać o 4 w nocy... a rano trzeba wstać, dla nas Złombol jeszcze się nie skończył!