Takiej pobudki się nie spodziewaliśmy. To była istna "inwazja mini komarów" których ukąszenia pozostawiały dziwne czerwone plamki. Zjedliśmy śniadanie w ich obecności i w drogę. Drugie wybrzeże wyspy czekało na nas :D Prawdopodobnie nasza Nysa jest pierwszą, którą ujrzała ta okolica. Mijamy owce leżące na jezdni. Droga ta, na mapie ma oznaczenie krajowej, ale wygląda jak nasza polna utwardzona żwirem. Docieramy do punktu wyjścia czyli most w Kyle of Lochalsh, a stamtąd nad jezioro Loch Duich, gdzie zrobiliśmy parę fotek naszej Nysy na tle starego zamku Donan. Spotkaliśmy tam ekipę Tarpaniątka;] Kolejnym jeziorem na naszej drodze było Loch Cluanie, przy którym wykonaliśmy idealne zdjęcia lustrzane tafli wody. Przy Loch Garry nie wytrzymaliśmy i po sutym obiedzie wskoczyliśmy do wody. Zimna bo zimna, ale liczą się wspomnienia;] Pełni sił i pozytywnej energii pojechaliśmy do Stirling. Znajduje się tam renesansowy zamek, na którym koronowano Marię Stuart oraz monument Wallace'a - mekka każdego szkota. Niestety spóźniliśmy się i zobaczyliśmy go jedynie z zewnątrz. Wieczorem udaliśmy się do Edynburga. Miasto niewiarygodne... żyje prawdopodobnie 24h/dobę. Mnóstwo zabytków, pub'ów, klubów i średniowiecznej szkockiej stylistyki. Żal wyjeżdżać, ale sporo drogi jeszcze przed nami. Szykuje się nocna zmiana;P