sobota, 27 września 2014

Dzień 15. Wracamy

No cóż, tak to już bywa, że wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć… mamy przed sobą ponad 900km do domu więc niechętnie wsiadamy do Nyski. Co ? Już koniec ? No, niestety… obowiązki wzywają. Ogólnie trasa przebiegała bezproblemowo. Mieliśmy po drodze dwie przerwy na obiad i świetną kawkę w „Oldtimer”. W niedzielę rano, o godz. 3:30, gasimy silnik w Izbicku. Dotarliśmy bezpiecznie do domu!

piątek, 26 września 2014

Dzień 14. Wenecja wieczorową porą

Wyprawa zbliża się powolutku ku końcowi, ale zanim wyruszymy w drogę powrotną mamy w planie zwiedzić Wenecję. Jedziemy wzdłuż wybrzeża i robimy ostanie „włoskie zakupy” w napotkanym markecie. Oczywiście włoskiego wina nie mogło zabraknąć na naszej liście. Około 100 km przed naszym celem pomagamy zaprzyjaźnionej ekipie „Biała Strzała” usunąć usterkę przednich świateł i praktycznie, do Wenecji, docieramy ok godz. 18:00. Nie ma tego złego…. Wenecja nocą wygląda bajecznie a przemierzanie labiryntu uliczek w celu znalezienia placu Św. Marka sprawia nam wielką frajdę. Jest przygoda ! Podobno mamy szczęście, że dzisiaj zwiedzamy Wenecję bo jutro ma się odbyć ślub George’a Clooney’a i część miasta ma być wyłączona z ruchu… widać, facet nie próżnuje ;)

czwartek, 25 września 2014

Dzień 13. San Marino

Tęskniliśmy trochę za górzystymi terenami więc droga do San Marino sprawia nam wielką frajdę. Docieramy pod same mury miasta skąd ruszamy na zwiedzanie całego kompleksu ogrodzonego murem obronnym oraz wież usytuowanych na sąsiednich wierzchołkach Monte Titano. Mamy piękne widoki, a w oddali dostrzegamy Morze Adriatyckie. Jest super ! Po kilkugodzinnym pobycie w San Marino jedziemy na kemping w okolicy miejscowości Ravenna. Tam dokonujemy kolejnych regulacji hamulców oraz naprawiamy stabilizator w lewym przednim kole. Kosmetyka ! Takie usterki możemy mieć codziennie na Złombolu. Na kempingu spotykamy również rodzinkę, tzn. ojca z córką, którzy również od kilkunastu dni podróżują po Europie oldschool'owym Fiat 500 z przyczepką kempingową... super zakręceni ludzie !

środa, 24 września 2014

Dzień 12. Przeprawa nad Morze Adriatyckie

Cel na dzisiaj to przedostanie się na drugi brzeg, nad Morze Adriatyckie. Mimo, że jedziemy „krajówkami” przejazd przez Apeniny nie sprawia nam trudności. W południe lądujemy w San Benedetto del Tronto gdzie wita nas deszczowa i wietrzna pogoda. Mieliśmy w planach zostać tam dłużej i odpocząć na piaszczystych plażach… nic z tego, trzeba było uruchomić równie atrakcyjny plan B. Wyruszamy na północ i zatrzymujemy się w Loreto, gdzie zwiedzamy Sanktuarium Santa Casa. Następnie jedziemy w okolice miasta Rimini, gdzie postanawiamy przenocować na parkingu. Aaa.. byłbym zapomniał… jedząc obiadokolację, odwiedzają nas Karabinierzy, którzy dostali wezwanie aby sprawdzić co tutaj wyprawiamy. Skończyło się na uśmiechach, spisaniu danych osobowych i na wspólnym zdjęciu :)

wtorek, 23 września 2014

Dzień 11. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu

Wyruszamy na podbój Rzymu naszą hippie-nyską. Nie wiemy, czy ktoś już przed nami robił takie akcje ale i tak czujemy się wyjątkowo. Pierwszym zadaniem, z jakim przyszło nam się zmierzyć było znalezienie parkingu dla naszej Nysy. Większość miejsc była albo zajęta albo nieosiągalna, ze względu na ograniczenia wysokości dla naszego wozu. W końcu, po 2 godzinnej objazdówce po centrum miasta znajdujemy parking i ruszamy w miasto. Udaje nam się zobaczyć m.in. Watykan, Zamek św. Anioła, Forum Romanum i oczywiście Koloseum. W jednej z uliczek jemy pyszny włoski obiad i próbujemy się wczuć w klimat miasta. Około północy opuszczamy Rzym z dużym niedosytem i nocujemy na stacji benzynowej poza granicami miasta. Do Rzymu jeszcze kiedyś wrócimy… tak na spokojnie.

poniedziałek, 22 września 2014

Dzień 10. Krzywa wieża

Jest grubo po północy a my dalej w drodze. Za wszelką cenę dotrzeć w okolice miasta Genova, tak by skrócić dystans, który mamy zamiar pokonać dzisiaj po południu. Ostatecznie lądujemy w miejscowości Pedale (bez skojarzeń) i zasypiamy na tutejszej promenadzie. Rankiem wyruszamy do Pizy sprawdzić czy krzywa wieża jest nadal krzywa i czy ludzie przyjmują dziwne pozy z „Power Rangers”. Potwierdzamy. W tych kwestiach nic się nie zmieniło. Wieczorem docieramy do Lido di Tarquinia gdzie nocujemy na kempingu. Idziemy wcześnie spać. Jutro Rzym !

niedziela, 21 września 2014

Dzień 9. Monaco

Dzisiaj wybieramy się nad Lazurowe Wybrzeże. Parę kilometrów po wyjeździe z naszego kempingu odkrywamy, że tylne lewe koło jest poluzowane… eh, mamy uszkodzoną felgę, nakrętki i częściowo szpilki…czyżby górskie serpentyny do tego doprowadziły, a może sabotaż ? No nic, zmieniamy koło i od tego momentu podróżujemy bez zapasu. Wymiana koła trochę nam zajęła i ze względu na ograniczony czas decydujemy się przejechać Cannes i Niceę wzdłuż promenady, bez zatrzymywania się. Piękna pogoda, przydrożne palmy i mnóstwo biegających ludzi po promenadzie tworzą całkiem fajny obraz, wręcz filmowy. Może nie przypadkiem odbywają się tutaj festiwale filmowe ? W końcu docieramy do głównego celu, czyli do Monaco gdzie planujemy spędzić całe popołudnie. Mamy szczęście, na niedzielnej polskiej mszy św. poznajemy ks. Bronisława i uroczą Natalię, którzy później przy kawce opowiadają nam o tym mieście. Co więcej, Natalia proponuje nam oprowadzenie po Monaco-Ville… księcia nie spotykamy ale za to mamy wspaniały widok na port Hercule i dzielnicę Monte Carlo. Wyjeżdżając z miasta jedziemy trasą, którą podczas Grand Prix pokonują bolidy F1 :)

sobota, 20 września 2014

Dzień 8. Kolejne naprawy i Saint-Tropez

Jedziemy wzdłuż wybrzeża krętymi drogami i podziwiamy wspaniały krajobraz… tak, tego nam brakowało w drodze do Lloret de Mar. Dzisiaj planujemy dotrzeć do Saint – Tropez, miejsca wypoczynku i lansu najbogatszych … również miejsca słynącego z komedii z Louisem de Fine w roli głównej. Wcześniej jednak chcemy zatrzymać się na kempingu gdzie czeka nas przegląd i regulacja hamulców. Zauważyliśmy, że od wczoraj prawe przednie koło nie hamuje tak jak trzeba… po inspekcji okazało się, że jeden z tłoczków odmówił posłuszeństwa. Nie zastanawiając się długo, korzystamy z naszych zapasów i wymieniamy uszkodzoną część… jesteśmy gotowi do podboju Saint Tropez. Po sezonie miasto jest raczej senne… spotykamy tam dwie różne grupy ludzi… bogaczy i turystów… Ci pierwsi pokazują swoje jachty zadokowane w porcie lub bawią się w zamkniętych gronach w ekskluzywnych klubach . Z kolei Ci drudzy snują się po ulicach i szukają tego uroku opisanego w przewodnikach. Saint - Tropez nie zrobiło na nas szczególnego wrażenia.

piątek, 19 września 2014

Dzień 7. Chill out

Plan na dziś… chill out… Korzystamy ze znakomitej pogody i lądujemy na plaży Playa de Lloret w Lloret de Mar. Jedni kąpią się w morzu, inni się opalają. Ładujemy baterie i się relaksujemy przed czekającą na nas trasą. Późnym popołudniem idziemy zobaczyć wybrzeże i zamek usytuowany na skale, wysyłamy także widokówki do naszej rodziny, znajomych i darczyńców Złombola. Wieczorem wyjeżdżamy w kierunku miasta Montpellier.

czwartek, 18 września 2014

Dzień 6. Barcelona

Czas wyruszyć w drogę powrotną do Polski, która w naszym wykonaniu będzie trwała 10 dni. Mamy ambitne plany ! Co z tego wyjdzie ? Zobaczymy. Na dzisiaj zaplanowaliśmy zwiedzanie Barcelony, więc szybko zwijamy obozowisko i żegnamy się z zaprzyjaźnionymi ekipami. Do Barcelony docieramy około południa jednak nie małym wyzwaniem było znalezienie wolnego miejsca na parkingu. Po zrobieniu kilku rund wokół centrum znajdujemy dogodne miejsce, a następnie ruszamy pieszo w miasto. Jemy hiszpańskie tapas, paella i popijamy sangria, a następnie zwiedzamy Sagrada Familia oraz idziemy deptakiem La Rambla nad wybrzeże. W końcu docieramy wieczorem na spektakl barwnych fontann Fuente mágica. Nocą jedziemy z powrotem do Lloret de Mar, gdzie postanawiamy przenocować na plaży… darmowy hotel z milionem gwiazd + szum morza. Chyba nie znajdziemy lepszej oferty ? :)

środa, 17 września 2014

Dzień 5. Lloret de Mar witaj !

Tak, jesteśmy niewyspani ale świadomość, że pozostało do celu tylko 270km dopinguje nas niesamowicie. Ekspresowe śniadanie, zakupy w lokalnym markecie i w drogę. Okazuje się, że burza, która próbowała zdmuchnąć nasze namioty ponownie chce pokrzyżować nasze plany. Dosięga nas olbrzymi deszcz, tak że wycieraczki samochodu nie nadążają przecierać szyb naszej "hippie nyski". 30 km przed celem, drogi są tak zalane, że tutejsza policja organizuje objazdy. Tak ma wyglądać nasz pobyt w "słonecznej" Hiszpanii ? To jest nasz cel ? Zrezygnowanie rysuje się na twarzach ekipy... 5 km przed miejscowością wyjeżdżamy spod pechowej chmury a naszym oczom ukazuje się słoneczne Lloret de Mar. Dotarliśmy do celu !

wtorek, 16 września 2014

Dzień 4. Pierwsze usterki

Strasznie nie chce nam się wstać... no cóż, nocna jazda nieźle nas wymęczyła. Gdy w końcu zmobilizowaliśmy się do przygotowania śniadania, zauważamy, że mamy mało powietrza w tylnym prawym kole. Ostre zakręty dały się we znaki, a wizyta u wulkanizatora tylko potwierdziła te przypuszczenia. Nie zastanawiając się długo, wymieniliśmy uszkodzoną dętkę i ruszamy w dalszą podróż. Dzisiaj nie chcemy męczyć naszego samochodu więc wybieramy autostrady, aby szybko i bezproblemowo przejechać Lazurowe Wybrzeże. Miejscowości takie jak Marsylia, Saint Tropez, Cannes czy nawet Monaco mamy zamiar zwiedzić w drodze powrotnej. Ostatecznie po kilkunastogodzinnej jeździe lądujemy w miejscowości Meze, gdzie rozbijamy obozowisko. Kapryśna pogoda nie pozwoliła nam się wyspać... czyli kolejne uroki Złombola. Do późnych godzin nocnych walczymy z silnym wiatrem, który próbuje zrobić z naszych namiotów latawce. Daliśmy radę !

poniedziałek, 15 września 2014

Dzień 3. Jezioro Garda i górskie serpentyny

Wstajemy wczesnym rankiem i jedziemy w kierunku jeziora Garda. Wybraliśmy lokalną i malowniczą drogę, wśród pagórków i ogromnych winnic. Mamy niesamowite widoki. Nad jezioro docieramy popołudniową porą, gdzie też postanowiliśmy zjeść nasz obiad. Z czego składa się nasze menu ? No cóż, jest to studencki i nisko budżetowy wypad, więc na polowym stole królują głównie zupki chińskie, ryż, makaron i różnego rodzaju sosy na bazie pomidorów. Są też pulpety, ale strasznie niedobre. Po obiedzie planujemy się przedostać nad Morze Śródziemne. Ze względu na to, że średnia prędkość przelotowa naszej Nyski wynosi 70km/h lądujemy na górskich serpentynach ok 23:00... Odcinek między miastem Piacenza a Genova przypominał scenerię z filmów grozy... górskie serpentyny z zakrętami 90 i 180 stopni, brak oświetlenia ulicznego, wąskie przejazdy mostami i zbliżająca się burza, która przecinała niebo błyskawicami, raz za razem. Adrenalina sięgała zenitu i zdecydowanie nie pozwalała zasnąć nawet największym śpiochom w ekipie. Ostatecznie, po pokonaniu ekstremalnego odcinka, dotarliśmy do Sanremo, gdzie na miejskiej promenadzie postanowiliśmy przenocować.

niedziela, 14 września 2014

Dzień 2. Graz & Grado

Po pysznym śniadaniu wyruszamy z Berndem, naszym znajomym z Graz, na zwiedzanie miasta i na niedzielną mszę św do tutejszej katedry. Mamy szczęście, bo przy okazji załapujemy się na „Aufsteirern 2014”, gdzie poznajemy tutejsze obyczaje, tańce i swojskie jadło. Jest super ! Około 14:00 żegnamy się z Berndem i jedziemy do Grado, malowniczego miasteczka nad Morzem Adriatyckim. Trasa przebiegła spokojnie i przypomniała nam dlaczego tak naprawdę bierzemy udział w rajdzie Złombol. Sam rajd jest nie tylko fajną formą wspierania dzieci z domów dziecka i zastrzykiem adrenaliny dla drużyny ale i szczególną okazją wywoływania uśmiechu w osobach spotykanych na trasie. Nasza Nyska jak zwykle robi pozytywne zamieszanie i poprawia humor losowo napotkanym przechodniom i kierowcom wypasionych bryk.

sobota, 13 września 2014

Dzień 1. Wyruszamy do Hiszpanii !

Wstajemy wcześnie rano z łóżek i wyruszamy punktualnie o 5:00 z Izbicka do Katowic na start rajdu Złombol 2014... część ekipy jest zmęczona, bo do późna usuwała usterkę silnika i pakowała samochód... zero snu i naprawy do samego końca - tak, to jest Złombol! W Katowicach rejestracja przebiegła sprawnie i w samo południe wyruszyliśmy w podróż, którą mamy zamiar zakończyć za dwa tygodnie. Część uczestników ruszyła na Węgry, na pierwszy wyznaczony przez organizatorów kemping. Inni wybrali sobie za cel wybrzeże Morza Adriatyckiego. My z kolei postanowiliśmy odwiedzić dobrego znajomego w Graz, gdzie będziemy nocować. Jak przebiegała droga ? Autostrady, autostrady i autostrady... czyli nuda. Już nie możemy się doczekać malowniczych tras nad Francuską Riwierą.

 
Copyright 2011 HippieNyss. Powered by Blogger